Stowarzyszenie Rodzin Katolickich AP Stowarzyszenie Rodzin Katolickich AP
3535
BLOG

O naprawę małżeństwa - kryzysy małżeńskie

Stowarzyszenie Rodzin Katolickich AP Stowarzyszenie Rodzin Katolickich AP Kultura Obserwuj notkę 20

Jakie są najczęstsze przyczyny kryzysów małżeńskich? Pierwsza przyczyna to egoizm czyniący ludzi niezdolnymi do Miłości. 


By móc precyzyjnie wyrazić swe myśli, muszę rozpocząć od zdefiniowania pojęcia miłość. Jest to konieczne, ponieważ powszechnie używa się tego określenia do czegoś, co tak naprawdę nic wspólnego z miłością nie ma, a nawet jest jej zaprzeczeniem. Dzieje się tak w piosenkach, filmach, audycjach radiowych i telewizyjnych dyskusjach. Co gorsza, nawet w gabinetach nowoczesnych psychologów i psychiatrów: pani musi być uczciwa względem siebie. Pani musi iść za głosem miłości, pani powinna w imię swej wielkiej nowoodkrytej miłości zostawić męża i dzieci, i związać się z prawdziwym wybrankiem swego serca... Przepraszam, stek bzdur. Lecz jak ktoś na co dzień odżywia się stekiem, to potem stekiem w życiu mu się odbija. 

Tak więc miłość prawdziwa nie jest ani zauroczeniem, ani fascynacją, ani nawet silnym uczuciem, choć wszystkie te zjawiska mają swe, nawet ważne, miejsce w miłości. Miłość jest funkcją woli. Miłość małżeńska dojrzałego człowieka jest poprzedzona odpowiedzialną decyzją podjętą na całe życie. Decyzją woli, aby troszczyć się o dobro współmałżonka. Największym dobrem każdego człowieka jest jego własny wszechstronny rozwój - ku świętości. Rozwój prowadzący do zbawienia i do szczęścia wiecznego. 

Tak więc miłość małżeńska wyraża się popartą czynami troską o dobro współmałżonka. Ślub miłości dozgonnej tego właśnie dotyczy. Nie można ślubować dobrych uczuć, bo to nie do końca (a przynajmniej nie wprost) zależy od naszej woli. Zauważmy, że przy takiej definicji miłości można zrozumieć, a nawet wprowadzić w życie Chrystusowe zalecanie miłości nieprzyjaciół. Nie chodzi o to, by rzucać się im na szyję i pochwalać za świństwa, które nam wyrządzają. Chodzi o to, by nie życzyć nieprzyjaciołom, by ich piekło pochłonęło, a życzyć im, by się nawrócili i przestali źle czynić. 

To zalecenie jest możliwe do wypełnienia przez człowieka wierzącego. Miłość najczęściej jest mylona z dobrymi uczuciami. Rzeczywiście, ważnym elementem miłosnej troski o dobro powinno być zadbanie o dobre uczucia. Bo gdy uczucia są dobre, łatwo jest kochać, przychodzi to samo. Znacznie trudniej kochać, czyli troszczyć się o dobro drugiego, gdy on zniszczył dobre uczucia i wzbudza złe. A jednak jest to możliwe i konieczne do odbudowy dobrej relacji miłości. 

Mylenie miłości z uczuciami jest śmiertelnie niebezpieczne. Ileż małżeństw zostało zawartych wyłącznie na fali rozpędzonych uczuć wywołanych najczęściej bliskością cielesną. Ona skoncentrowana na własnych uczuciach i marzeniach w ogóle nie interesuje się jego dobrem (najwyżej - dobrami), a tylko chce mieć męża, chce urządzić sobie życie. Dla niego ona jest potrzebna tylko po to, by dostarczyć mu przyjemności i doznań seksualnych. Do potwierdzenia przed sobą samym swojej męskości. Ewentualnie jeszcze do pochwalenia się przed kolegami jaką ma laskę. Nie dziwmy się więc, że małżeństwa zbudowane na takich podstawach są kruche i nietrwałe. 

Jakże często małżonkowie stawiają pochopną diagnozę o wypaleniu się miłości i podejmują decyzję o rozwodzie jedynie na podstawie aktualnie złych uczuć. Uczucia z definicji są zmienne. Nawet najgorsze da się naprawić. Mam na to liczne przykłady z życia (poprzez poradnie dla małżeństw). Trzeba tylko o tej możliwej naprawie wiedzieć i jej chcieć, i zwyczajnie podjąć konkretny trud naprawy. 

Wiele kobiet autentycznie kochających męża, co wyrażało się ogromną troską o jego dobro w codzienności (gotowały, prały, prasowały, niańczyły w chorobie itd.) mówiło w poradni: ja już go nie kocham. Zamiast powiedzieć wypaliły się we mnie dobre uczucia, co zrobić, by je naprawić? 

By zapamiętać, że miłość to nie same uczucia, przytoczę anegdotę. Pewien pan zapytany w pięćdziesiątą rocznicę ślubu (przez wścibskich i szukających złej sensacji dziennikarzy) czy nigdy nie myślał, by się rozwieść, odpowiedział: rozwieść nigdy, ale zamordować żonę - bardzo często. Zauważmy, mimo nieraz bardzo złych uczuć, nigdy nie myślał, by wycofać obietnicę miłości, czyli dozgonną troskę o dobro. Ponieważ rozwód jest ucieczką od obiecanej troski o dobro, ucieczką od odpowiedzialności za wypełnienie podjętych w dniu ślubu zobowiązań miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej. 

Co jest zaprzeczeniem postawy miłości? Wcale nie nienawiść, która jest tylko wynikiem bardzo złych uczuć lub, jak kto woli, sama jest bardzo złym uczuciem. Zaprzeczeniem postawy miłości, czyli ukierunkowania na drugiego, jest postawa egoizmu, czyli ukierunkowanie na siebie, swoją wygodę, przyjemność... 

Zauważmy, że postawa egoizmu może być w człowieku zakorzeniona poprzez wychowanie. Wówczas człowiek nawet często nie zdaje sobie sprawy, że cały świat pragnie podporządkować sobie, swoim zachciankom. Jakże często tak się dzieje z rozpieszczonymi jedynakami (na szczęście nie każdy taki jest) i w ogóle z dziećmi, którym rodzice pragną dać wszystko, niczego od nich nie wymagając. Postawa egoizmu może jednak być wybrana świadomie. Skłania np. do tego ideologia skrajnego indywidualizmu (niektórzy mówią: hiperindywidualizmu). Wmawia ona człowiekowi, że skoro człowiek jest najwyższą wartością, to on sam jest najwyższym dobrem. Ma zatem prawo wszystko i wszystkich sobie podporządkować. Jemu się wszystko za darmo należy. Bez względu na ważność powodu czy choćby kaprysu. Ma więc prawo zostawić męża i dzieci. Ma prawo zdradzać żonę. Ma wreszcie prawo do własnej moralności. Paradoksem jest, że ludzie o postawie egoistycznej żądają prawa do miłości, która im się oczywiście, jak wszystko, za darmo należy. Nie widzą wewnętrznej sprzeczności między postawą egoizmu i miłości. 

Wielokrotnie spotykałem się z małżonkami, którzy po latach przeżywali kryzys miłości i chcieli naprawiać małżeństwo. Ze zdumieniem niejednokrotnie stwierdzałem, że żadne z nich nie jest zdolne do najmniejszego ustępstwa na rzecz drugiego. Nie oddałoby przysłowiowego cukierka czy lizaka. Jak tu budować relację miłości (opartej na dawaniu) między ludźmi, którzy jedynie są gotowi do brania! Egoiści, co prawda, mogą zbudować w miarę trwałą relację bazującą na zasadzie wzajemnych usług i wzajemnej opłacalności, lecz daleko jej do smaku miłości. Niewyplenione pokłady egoizmu uniemożliwiające budowę prawdziwej relacji miłości można łatwo rozpoznać. Zapraszam każdego małżonka czytającego ten tekst do testu na samym sobie. Uwaga! Może boleć. Masz zapewne sposób na naprawę czy jeszcze lepsze funkcjonowanie waszego małżeństwa. Czy sposób ten nie polega przypadkiem na tym, że to współmałżonek musiałby się zmienić w tym, tamtym i tym... Taka postawa zdradza niestety egoizm. Prawidłowo powinieneś chcieć naprawiać swoje małżeństwo przez zmianę siebie, wsłuchawszy się w to, co współmałżonek pragnąłby, aby w Tobie się zmieniło, co Mu przeszkadza lub wręcz co Ci zarzuca. Ostrzegam, każda próba naprawy małżeństwa przez wymuszenie na współmałżonku zmiany funkcjonowania (choćby rzeczywiście w kierunku dobra) jest z góry skazana na przegraną. Taki sposób działania rodzi poczucie przymusu, ograniczenia wolności, wręcz zniewolenia, które wszyscy źle znosimy. 

Proponuję zatem inną technikę naprawy małżeństwa. W całkowitej wolności każdy ofiarowuje próbę zmiany siebie w kierunku, w którym wskazuje współmałżonek. (Rzecz jasna, nie może to być kierunek ku złu moralnemu, bo wówczas nie wolno się zgodzić.) Dobrowolna ofiara z siebie, w przeciwieństwie do ulegania przymusowi, niesie ze sobą radość dawania i tym samym poszerza miłość, której jest istotą. Namawiam do spróbowania. Ta inwestycja nie wymaga żadnych nakładów finansowych, a może istotnie odmienić jakość życia w małżeństwie. 

Na koniec jeszcze jedno. Gdy już podejmiecie dobrowolne zobowiązania na rzecz drugiego, to cieszcie się z każdego, choćby najmniejszego sukcesu i nie przejmujcie się zbytnio, że mimo umowy nie jest od razu idealnie. Pretensjami możecie zepsuć rozpoczęte dzieło. Każdy rozwój, w tym rozwój miłości, jest procesem, który zmierzając konsekwentnie (choćby powoli) w dobrą stronę zbliża do pełnego sukcesu. Do pełni szczęścia w miłości.

Jacek Pulikowski (tekst zamieszczony w miesięczniku Oaza)

 

 


XX Koncert Charytatywny Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Poznańskiej - 27 maja 2013r. , godz. 18.00, Aula UAM.

 

 

Stowarzyszenie Rodzin Katolickich Archidiecezji Poznańskiej jest organizacją społeczną, która powstała w 1994 r., działającą na podstawie własnego statutu oraz w oparciu o przepisy prawa Kanonicznego oraz prawa o stowarzyszeniach. Skupia osoby akceptujące naukę społeczną Kościoła Katolickiego, a w szczególności naukę o małżeństwie i rodzinie. Działalność prowadzi w łączności z władzą kościelną, co gwarantowane jest przez osobę asystenta kościelnego - Ks. Kanonika Leonarda Polocha. Stowarzyszenie działa na terenie Archidiecezji Poznańskiej. Posiada osobowość prawną, a jego celem jest troska o zgodne z nauką Kościoła życie małżeńskie i rodzinne oraz wspieranie rodziny w wypełnianiu jej zadań społecznych. W szczególności prowadzona jest działalność społeczno-kulturalna i oświatowo-wychowawcza poprzez organizowanie poradnictwa rodzinnego, obozów i kolonii dla dzieci oraz imprez kulturalno-rekreacyjnych. Stowarzyszenie reprezentuje także interesy rodzin katolickich wobec władz publicznych (rządowych i samorządowych) oraz konsekwentnie inicjuje i wspiera wszelkie działania, których celem jest ochrona życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Stowarzyszenie jest organizacją pożytku publicznego. Nr KRS 0000090832.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura